niedziela, 30 czerwca 2013

Regaty od znakiem flauty, czyli ścigamy się z rybacką bojką.

Od wielu tygodni czekaliśmy na to wydarzenie. 85 rocznica powstania Jacht Klubu Morskiego Gryf i towarzyszące tej okazji, co każde 5 lat, kilkudniowe regaty z Gdyni pod wybrzeże Szwecji z powrotem. Poszukiwania jachtu mogącego konkurować z innymi w bezpośredniej walce nie powiodły się i musieliśmy zadowolić się klubowym Albatrosem, którego nikt inny nie chciał zabrać na te regaty. Liczyliśmy na stabilny, silny wiatr - żeby pokonać całą trasę w zakładanym czasie i oczekiwać, że po przeliczeniu wyników w KWR znajdziemy się blisko czołówki. Niestety rzeczywistość okazała się inna.



Regaty 85-lecia Jacht Klubu Morskiego Gryf w Gdyni zostały zaplanowane na maksymalnie trzy dni. W czwartkowe popołudnie - o godzinie 18:00 - start, a w niedzielę 72 godziny później - oficjalne ogłoszenie wyników i wręczenie nagród. Załoga była w komplecie (w marinie Gdynia, na pokładzie Albatrosa) we czwartek tuż po południu. Część ruszyła na zakupy - by mieć co jeść przez najbliższe trzy dni, pozostali zajęli się przeglądem takielunku, żagli i przygotowaniem jachtu do regat. O godz. 16:00 odprawa sterników, później odprawa na jachcie i ok. godz 18:10 wyszliśmy z portu.
Prognozy nie były zbyt korzystne. Już na odprawie organizatorzy zastanawiali się czy nie skrócić trasy. Zdecydowali się jednak na pozostawienie jej w pierwotnym kształcie - po nocy z zapowiadanym 1-2B miało się rozwiać do 4-5B - taki wiatr miał do końca weekendu zapewnić nam spokojne żeglowanie przez Bałtyk i z powrotem. Zbliżała się godzina 19:00 - o tej porze zgodnie z informacją z odprawy miał odbyć się start. Wiatr był rzeczywiście słaby, wiało 2B, wiatr był zmienny (kierunek) i miejscami przygasał. Ze startu ruszyliśmy tuż za czołówką w kierunku boi rozprowadzającej stojącej bliżej mariny i plaży (wiatr wiał praktycznie dokładnie z zachodu).
Na halsówce popełniłem mały błąd trochę przeostrzając by przejść za rufą, rozpędzającego się jachtu. Wtedy przyszła odkrętka tak że przez moment szliśmy pod wiatr. Nie mogłem odpaść ponieważ byłem tuż przy rufie wyprzedzanego jachtu, pozostał zwrot by nie stanąć w miejscu. Po rozpędzeniu się kolejny i szliśmy na znak jako jedni z ostatnich. Nie martwiliśmy się tym jednak ponieważ czołówka była ok. 100m przed nami, a do przepłynięcia jeszcze ponad 250nM. :)
Na boję zwrotną weszliśmy w sąsiedztwie jachtu Kipu... i ... zostaliśmy tam na kilka minut. Wiatr przestał wiać. Ale tylko u nas.
Jachty, które ruszyły w kierunku Helu kilkanaście sekund wcześniej, szły w powiewach jednego z ostatnich szkwałów oddalając się od nas w przerażającym tempie.
Relacja z regat n stronie JKM Gryf opisuje tę sytuację:
"Start nastąpił punktualnie, czyli o godzinie 19:00. Już na boi rozprowadzającej część jachtów stanęła na chwilę z powodu braku wiatru. Potem wszyscy ruszyli, część pod spinakerami i do Helu było jeszcze dobrze. W nocy wiatr ścichł, jachty dryfowały na silnym prądzie do tyłu, jachty bardziej z przodu, szybsze i lżejsze, korzystały z resztek podmuchów. Nastąpiły pierwsze przetasowania, niektóre jachty mijały się kilka razy w ciągu nocy płynąc na spokojnej wodzie z minimalną prędkością.
Rano sytuacja niewiele się poprawiała, część jachtów była za Jastarnią, część w okolicach Helu. Widać było, a raczej słychać w UKF-kach, zniechęcenie załóg i czarny humor. Po naradzie, po analizie prognoz, po zgodzie wszystkich skiperów, komisja regatowa podjęła decyzję o zmianie trasy. Nową „boją zwrotną” stał się zespół platform Petrobalticu. Skracało to trasę regat o 100 mil, ale rodziło nowy problem: okrążanie platform bez naruszenia pasa ochronnego o promieniu 2,5 mili. "
Poranek następnego dnia przywitał nas tuż przy cyplu helskim. Staliśmy tuż obok pławki oznaczającej rybacki sieci. Morze było płaskie, wiatru nie było, 200m przed nami stał jacht Kipu. Jachty, które wymknęły się z flauty na pierwszej boi zwrotnej zniknęły gdzieś za horyzontem. Komunikaty na radio informowały nas, że też stoją - tylko trochę bliżej mety. 
Po kilku godzinach u nas nic się nie zmieniło - no, może oprócz tego, że pławka rybacka przesunęła się do przodu - wyprzedziła nas. Okazało się, że delikatne powiewy pojawiające się od czasu do czasu wystarczają jedynie na częściowe napełnienie genakera i ustawienie jachtu w kierunku który nas interesuje, ale nie są dostatecznie silne by pokonać prąd unoszący nas na południowy-wschód. Radio informowało, że jachty za horyzontem pomału zaczęły przesuwać się do przodu, AIS pokazywał u niektórych nawet 3 węzły nad dnem (sic!). My cofaliśmy się.
Przed południem lekkie powiewy i genaker pozwoliły nam zrównać się z Kipu, ale nie pozwoliły oddalić się znacząco od rybackiej pławki - wyścig trwał. Zbliżenie z Kipu pozwoliło nam na realizację wymiany barterowej - śniadanie z piwkiem za orientalne owoce. Zaczęliśmy liczyć brakujące godziny, brakujące węzły i zaczęliśmy wątpić.
Zapowiadany dzień wcześniej wiatr nie nadszedł. Wycofał się pierwszy jacht. Komisja regatowa ogłosiła zmianę trasy - już nie płyniemy pod Szwecję. Wystarczy jak opłyniemy platformę Petrobalticu.
Po kilku kolejnych godzinach i weryfikacji prognozy pogody miny mamy coraz smutniejsze - jeśli popłyniemy dalej nie wrócimy przed poniedziałkiem. A praca i inne obowiązki czekają.
O zachodzie słońca byliśmy w połowie półwyspu helskiego, gdzieś na wysokości Jastarni. Zdecydowaliśmy się przerwać wyścig. Wycofał się z regat także Kipu. Tuż przed południem następnego dnia dotarliśmy do portu w Helu - i zaczęło wiać. Trochę za późno.
przeszliśmy z trybu regatowego na turystyczny. Hel, piwko, rybka i odpoczynek. Mogliśmy obejrzeć Pogorię i Głowackiego, które to jachty stanęły tuż przy nas, po drugiej stronie pirsu. W nocy z soboty na niedzielę odpoczywaliśmy, a rano wypłynęliśmy na wody zatoki.
Ruszyliśmy na paradę marynarki wojennej i żaglowców w której dzielnie uczestniczyliśmy! :) Po drodze, u główek mola w Sopocie trafiliśmy na trening match racing'owy Przemka Tarnackiego i Rafała Sawickiego
Wieczorem zakończenie regat i puchary dla wytrwałych. Niestety, tym razem nie dla nas. Gratulacje dla zwycięzców!













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz