sobota, 23 listopada 2013

El Hierro - południowo zachodni kraniec Wysp Kanaryjskich

Dwa tygodnie temu spłynęliśmy z Teneryfy na Gomerę. Cel: planowane wcześniej spotkanie ze znajomymi z Polski oraz przygotowanie jachtu do dalszej drogi. Jacht przygotowaliśmy, ale oczekiwana przesyłka z Anglii miała dotrzeć dopiero za kilka dni.

La Restinga de el Hierro - poranek w porcie
Popłynęliśmy na La Palmę - żeby nie stać cały czas bez sensu w jednym porcie. W Santa Cruz de la Palma okazało się, że firma kurierska daje nam jeszcze kilka dni więc w drodze powrotnej na Gomerę popłynęliśmy na El Hierro.

niedziela, 17 listopada 2013

Dwa dni na najpiękniejszej kanaryjskiej wyspie (La Isla Bonita) :)

Po porannym śniadaniu i zarejestrowaniu się w biurze mariny, wynajęliśmy samochód by odwiedzić kilka innych miejsc na wyspie, a po drodze kupić kilka drobiazgów w sklepie żeglarskim. Ostatecznie wyjechaliśmy z portu ok. południa. Przez dłuższy czas wspinaliśmy się do krawędzi chmur by przejechać na drugą stronę płaskowyżu rozciągającego się z południa na północ do kaldery górującej nad wyspą.

Po krótkim postoju tuż pod szczytami zjechaliśmy do los Llanos na obiad i krótkie spojrzenie na Atlantyk rozciągający się z tego miejsca po same Karaiby, Zatokę Meksykańską i Ameryki. Po drodze nie ma żadnego lądu.

piątek, 15 listopada 2013

A La Palma przywitała nas deszczem...

Cały dzień świeciło słońce. Od wyjścia z portu tuż przed południem, do samego zmierzchu. Kiedy godzinę później wchodziliśmy do portu - padało.

Ale to na La Palmie - wcześniej była Gomera.

Po tygodniu prac przy jachcie wreszcie jest gotów do drogi. Niestety nieprzewidziane zdarzenie zmusza nas do czekania na przesyłkę z kontynentu. Prawdopodobnie do końca przyszłego tygodnia jesteśmy uziemieni na Wyspach Kanaryjskich. Opierając się na ogólnie znanej wiedzy, iż w portach jachty gniją, a żeglarze schodzą na psy, stwierdziliśmy, że dość już tego schodzenia i wychodzimy.

sobota, 9 listopada 2013

Podróż atlantycka - prolog



Pod lotniskiem Tenerife Sur
Nadszedł ten czas. Po opuszczeniu miejsca pracy i pożegnaniu na kilka/naście tygodni z najbliższymi wylądowałem na Aeropuerto de Tenerife Sur Reina Sofía. Wyjście z samolotu już było miłe. Po chłodzie i rozpoczynających się późnojesiennych deszczach w Polsce, ciepłe powietrze które mnie otoczyło było pierwszym świadectwem zbliżającego się odpoczynku.

Zdjąłem z taśmy torbę 19kg, plecak 14kg znalazłem autobus do Los Christianos i już w pół godziny po wylądowaniu byłem w drodze. Tam przesiadka do kolejnego autobusu do Las Galletas i za 15 minut wypatrywałem masztów zwiastujących marinę i kotwicowisko.