sobota, 9 listopada 2013

Podróż atlantycka - prolog



Pod lotniskiem Tenerife Sur
Nadszedł ten czas. Po opuszczeniu miejsca pracy i pożegnaniu na kilka/naście tygodni z najbliższymi wylądowałem na Aeropuerto de Tenerife Sur Reina Sofía. Wyjście z samolotu już było miłe. Po chłodzie i rozpoczynających się późnojesiennych deszczach w Polsce, ciepłe powietrze które mnie otoczyło było pierwszym świadectwem zbliżającego się odpoczynku.

Zdjąłem z taśmy torbę 19kg, plecak 14kg znalazłem autobus do Los Christianos i już w pół godziny po wylądowaniu byłem w drodze. Tam przesiadka do kolejnego autobusu do Las Galletas i za 15 minut wypatrywałem masztów zwiastujących marinę i kotwicowisko.


Spodziewałem się, że Łukasz z Patrycją czekają na mnie na swojej Indrze ("Pierwsza podróż Indry") w zatoce pod Las Galletas. I tak właśnie było. Z małą różnicą - jacht oczywiście stał na kotwicowisku, ale na jachcie był brat Łukasza ze swoją panią, a Łukasz z Patrycją czekali na mnie na plaży.

Wejście do mariny Las Galetas

Droga na jacht odbyła się szybko. Ponton na wodę, bagaże na ponton, my obok bagaży i wiosła w ruch. Po kilkunastu minutach byliśmy na jachcie, a niedługo potem zaszło słońce. Później trwało powitanie i pożegnanie (dotychczasowi pasażerowie następnego dnia schodzili na ląd i wracali do Polski).

Na kotwicowisku pod Las Galletas
Właściwie dopiero rano mogłem nacieszyć oczy widokiem portu i jachtów na kotwicowisku. Większość dnia przeznaczyliśmy na pakowanie, przepakowywanie i rozpakowywanie, zagospodarowanie przestrzeni. Zerkając co chwila za burtę, zaczynałem rozkoszować się widokiem Teide od którego szczytu odrywały się kłęby obłoków i ruchu na wodzie. Jachty które stały obok nas w nocy odpłynęły, a na ich miejsce przypłynęły nowe. Do końca tego dnia odpoczywaliśmy po długiej nocy.

Po kolejnej nocy i długim śnie na wodzie zabraliśmy się do drobnych prac przed wypłynięciem spod Las Galletas. Na ten lub kolejny dzień byliśmy umówieni w San Sebastian de La Gomera. Postanowiliśmy, że rano tylko przeszyjemy drobne przetarcia nici na żaglach i zrobimy serwis silnika przyczepnego, a potem ruszymy w drogę. Podczas rozwijania genuy z rollera okazało się, że mechanizm rolujący żagiel pracuje z dużymi oporami więc przy okazji zabraliśmy się do jego zdjęcia i oczyszczenia.

Widok na Teneryfę (wulkan Teide) i San Sebastian
de la Gomera na pierwszym planie
Kotwicowisko opuściliśmy już po zachodzie słońca. A z nowym dniem wpłynęliśmy do portu San Sebastian gdzie już czekał na nas Adam ze swoim katamaranem Pia i jego dzielną pięcioosobową załogą, która niecałe 12 godzin wcześniej przypłynęła z Madery (tam mieli krótki, jednodniowy postój po przelocie z Gibraltaru i Palmy de Mallorca na Morzu Śródziemnym).


Wiatr i chmury
kilkaset metrów nad poziomem morza
Po porannym powitaniu zebraliśmy się dwiema załogami, w dziewięć osób, na wycieczkę po wyspie. Objechaliśmy ją dookoła, zaliczyliśmy kąpiel w spienionych falach oceanu, w górach przejeżdżaliśmy przez chmury zmieniające momentalnie letnie słońce w jesienne mgły i zjedliśmy wspaniałą kolację w lokalnej restauracji.

Wieczór zamknęliśmy na katamaranie z gitarą i śpiewem (dzięki któremu znalazła się jeszcze jedna polska załoga, która szybko do nas dołączyła). Późnym wieczorem przenieśliśmy się na pobliską plażę by nie przeszkadzać innym śpiącym w porcie żeglarzom.

Następnego dnia oba spotkane w San Sebastian polskie jachty odpłynęły na Teneryfę. My zostaliśmy. "Prawie" niezwłocznie zabraliśmy się do prac przygotowawczych do zbliżającego się rejsu. Po kilku dniach prac, oczekując na dostarczenie zamówionego pontonu z silnikiem, wybraliśmy się na la Palmę.


San Sebastian de la Gomera

San Sebastian de la Gomera

Marina La Gomera
"Kultura jest za darmo!" :)

Smaki nocy, smaki podniebienia.
Zachód Wenus i noc nad wodą
Do muzyki przyciągnęło też Irlandczyków, przynieśli weselne cygara!
Armator dał się skusić! :)


1 komentarz:

  1. Fantastycznie!!! Najbardziej spodobał mi się fragment o kolejnej polskiej załodze, zwabionej Waszym śpiewem :))) Czekam na więcej !!! Pozdrowienia dla wszystkich dzielnych żeglarzy! :)

    OdpowiedzUsuń