Dzień 11 od opuszczenia Cabo Verde (22 od San Sebastian de La Gomera) - 17.12.2013 - wtorek - 155,1nM (2415,3nM)

Dokładnie tydzień. Tyle czekaliśmy na jakikolwiek obiekt na wodzie (oczywiście z tych wykonanych ludzką ręką). Pojawił się ...i to całkiem duży.
10 grudnia miałem trzygodzinną wachtę po północy kiedy przechodził nam przed dziobem katamaran. Dzisiaj pomiędzy 3, a 6 rano, podobnym kursem względem nas, tylko w większej odległości, przedefilował przed nami jakiś rzęsiście oświetlony tankowiec, kontenerowiec, czy inny drobnicowiec. Z tej odległości na horyzoncie było widać jedynie przesuwający się pasek światła - i to też tylko wtedy kiedy byliśmy akurat na szczycie fali. Przed 6tą rano zniknął za horyzontem odpływając w kierunku Barbados, Gujany francuskiej, czy Wenezueli.
Dzisiaj od rana wiatr słabnie. Pomału, ale konsekwentnie. Już zdjęliśmy ostatnie refy z genuy, oceaniczne fale są zauważalnie niższe i znacznie rzadziej załamują się ich szczyty. Jakby na zakończenie wietrznej pogody (w szkwałach dochodziło dwa dni temu do 38-43 węzłów) - jedna z załamujących się tuż przy nas i idących pod kątem do innych rzuciła Indrą o jakieś 70-90 stopni w lewo, a następna obróciła o prawie 180 stopni w prawo, przechylając jednocześnie prawie do poziomu i zanurzając w wodzie spinakerbom służący jako wytyk genuy.